W piątkowe przedpołudnie w bydgoskim sądzie po raz kolejny rozpatrywano sprawę dotyczącą głośnego protestu pracowników miejskiej komunikacji, który wstrząsnął miastem latem 2022 roku. Na ławie oskarżonych zasiada Andrzej Arndt, były lider związków zawodowych w Miejskich Zakładach Komunikacyjnych (MZK), któremu zarzuca się zorganizowanie nielegalnego strajku. Sprawa budzi duże emocje, bo dotyczy nie tylko losów konkretnej osoby, ale także praw i przyszłości bydgoskich komunikantów.
Jak doszło do paraliżu komunikacji miejskiej?
Początek konfliktu miał miejsce na przełomie czerwca i lipca 2022 roku. Wówczas kierowcy oraz motorniczowie MZK masowo nie wyjechali na trasy, domagając się m.in. wyższych pensji i zmian w zarządzie spółki. Nagłe zatrzymanie ruchu miejskich autobusów i tramwajów odbiło się szerokim echem wśród mieszkańców Bydgoszczy, którzy z dnia na dzień zostali pozbawieni podstawowego środka transportu. Prokuratura utrzymuje, że centralną postacią, która miała inspirować akcję, był Andrzej Arndt. On sam kategorycznie odrzuca te oskarżenia.
Odpowiedź Andrzeja Arndta: obrona czy wyjaśnienie?
Zapytany o swoją rolę, Arndt nie krył, że znalazł się w trudnym położeniu. Podkreśla swoje wieloletnie doświadczenie w działalności związkowej oraz zapewnia, że zawsze działał w granicach prawa. Jak wynika z jego relacji, protesty miały być inicjatywą samych pracowników, a on sam pojawił się na miejscu przede wszystkim po to, by wesprzeć kolegów z pracy. Arndt nie ukrywa, że sytuacja była napięta, jednak – jego zdaniem – nie uczestniczył w podejmowaniu decyzji o wstrzymaniu ruchu pojazdów.
Świadkowie pod lupą sądu
W trakcie ostatniej rozprawy sąd wysłuchał m.in. byłej kierowczyni MZK, Anny, która przyznała, że Arndt faktycznie reprezentował pracowników w kontaktach z zarządem, ale – jak zaznaczyła – nie wydawał żadnych poleceń co do strajku. Jej zeznania mogą okazać się znaczące przy ustalaniu, czy były przewodniczący związku rzeczywiście był inicjatorem akcji, czy raczej biernym obserwatorem protestu. Dla sądu kluczowe będzie rozstrzygniecie, kto podjął decyzję o zatrzymaniu komunikacji i w jaki sposób doszło do koordynacji działań pracowników.
Co dalej z procesem? Kluczowe pytania pozostają
Następne posiedzenie bydgoskiego sądu odbędzie się 24 października. Niewykluczone, że padną wtedy nowe nazwiska świadków, a do sprawy zostaną dołączone kolejne materiały dowodowe. Przebieg procesu śledzą z dużą uwagą zarówno dziennikarze, jak i mieszkańcy miasta, dla których sprawa ta jest bezpośrednio związana z bezpieczeństwem komunikacji oraz sytuacją zawodową pracowników MZK. Oczekuje się, że najbliższe tygodnie przyniosą odpowiedzi na pytania, które od miesięcy dzielą opinię publiczną.
Dlaczego ta sprawa jest ważna dla bydgoszczan?
Postępowanie sądowe przeciwko Andrzejowi Arndtowi to nie tylko historia o sporze wewnątrz firmy czy kwestii legalności protestu. To także debata o tym, jak w praktyce wyglądają prawa pracownicze w miejskich spółkach, kto i w jakim zakresie odpowiada za decyzje wpływające na życie tysięcy pasażerów oraz jaką rolę powinny odgrywać związki zawodowe w negocjacjach z władzami miasta.
W najbliższym czasie sąd stanie przed trudnym zadaniem – rozstrzygnięciem, czy działania Arndta wykraczały poza ramy dozwolone przepisami, czy też oskarżenia są wynikiem nieporozumienia. Jedno jest pewne: mieszkańcy Bydgoszczy mają prawo oczekiwać jasnych zasad oraz sprawnej i bezpiecznej komunikacji miejskiej. O dalszym przebiegu sprawy będziemy informować na bieżąco.