Proces apelacyjny byłych hodowców psów spod Bydgoszczy jednak się odbędzie

Już niedługo rozpocznie się proces apelacyjny Izabeli C.-G. oraz Romana G., byłych hodowców psów, oskarżonych o traktowanie zwierząt ze szczególnym okrucieństwem. Pierwotnie jego data wyznaczona była na 5 marca, jednak oskarżona złożyła pismo po terminie. Sąd odrzucił jej apelację. Ponownego procesu domaga się jednak również prokurator.

Apelacja odrzucona – proces i tak się odbędzie

Proces apelacyjny w sprawie Izabeli C.-G i Romana G., byłych hodowców psów z położonej pod Bydgoszczą miejscowości Dobrcz, zaplanowany był początkowo na 5 marca. Miał się odbyć w Sądzie Okręgowym w Bydgoszczy. Do rozprawy jednak nie doszło. Przyczyną było złożenie w zbyt późnym terminie pisma o apelację przez oskarżoną. Zostało ono odrzucone przez sąd. Niemniej jednak rozprawa, choć z opóźnieniem, i tak się odbędzie, ponieważ od wyroku ogłoszonego w bydgoskim Sądzie Rejonowym odwołał się również prokurator. Zażądał on kary trzech lat więzienia, zarówno dla Izabeli C.-G., jak i dla Romana G., którym postawiono zarzut nieludzkiego traktowania zwierząt. Zgodnie zaś z wyrokiem pierwszej instancji oskarżona skazana została na rok pozbawienia wolności, a Roman G. (były partner Izabeli C.-G.) na osiem miesięcy. Ponadto na oskarżonych nałożono obowiązek zapłaty 20 tys. zadośćuczynienia oraz pięcioletni zakaz prowadzenia hodowli psów. W uzasadnieniu  wyroku wskazano, że zwierzęta faktycznie przetrzymywane były w tragicznych warunkach, jednak byli hodowcy mieli nie dopuścić się oszustw wobec ich nabywców. Rozprawa apelacyjna zaplanowana jest na kwiecień.

Zwierzęta przetrzymywane w nieludzkich warunkach

Hodowla psów w podbydgoskim Dobrczu zlikwidowana została w lutym 2017 roku, po interwencji Pogotowia dla Zwierząt oraz funkcjonariuszy z bydgoskiej komendy. Na terenie posesji poza psami znajdowały się również koty. Zwierzęta, których było łącznie blisko 170,  przetrzymywane były skrzyniach i klatkach przez całe tygodnie, w niemal całkowitej ciemności. Izabela C.-G. oraz Romana G. trafili do aresztu. Zgodnie bowiem z obowiązującymi od 2012 roku przepisami, do rozmnażania zwierząt w celach hodowlanych uprawnieni są wyłącznie zarejestrowani hodowcy. Bardzo szybko zaczęto je jednak obchodzić, a przykrywką dla nielegalnych hodowli stały się stowarzyszenia na rzecz zwierząt, niepodlegające zbyt wzmożonym kontrolom. Takie właśnie „stowarzyszenie” prowadzili oskarżeni. Klienci, którzy korzystali z usług hodowli, mieli nic nie wiedzieć na temat warunków, w jakich przetrzymywane były zwierzęta. Jak wynika z zeznań kilkudziesięciu osób, które nabyły zwierzęta od oskarżonych, zostały one zapewniane, że znajdują się one w dobrej kondycji. Większość z nich po kilku tygodniach, a niekiedy nawet dniach, zaczynała chorować lub zdychała.