Czytaliście kiedyś powieść Buszujący w Zbożu autorstwa Jerome’a Davida Salingera? Jeśli nie, zachęcamy do nadrobienia zaległości, bo historia jest ciekawa. W czasach, gdy powieść została wydana, budziła także liczne kontrowersje. Ciekawe, czy inspiracją do powieści dla Salingera był kilkumiesięczny pobyt w Bydgoszczy?
Amerykański chłopak na praktykach w bydgoskiej rzeźni
Młody Salinger był buntownikiem, co widać także w jego słynnej książce, która ostatecznie stała się dziełem przetłumaczonym na wiele języków. Buszujący w Zbożu stał się symbolem młodych buntowników na całym świecie. Wygląda na to, że wiele wątków w powieści Salinger zaczerpnął ze swojego życia. Podobnie jak bohater książki, Salinger także rzucił studia, by szukać swojej drogi.
Młody Jerome miał bardzo surowego ojca, który nie popierał skłonności syna do aktorstwa i szeroko rozumianej sztuki. Chłopak zdecydował więc, że będzie studiował pedagogikę. Studia szybko jednak rzucił, a wtedy ojciec wysłał go do Wiednia, by zapoznał się z branżą przemysłową, a głównie importem mięsa. W ten sposób przyszły pisarz trafił do Bydgoszczy na praktyki. Z jego słów wynika, że chyba nie wspominał tego czasu najlepiej.
Zadaniem Jerome’a było zabijanie świń i oporządzanie mięsa, można więc zrozumieć jego przygnębienie kilkumiesięcznym pobytem w Bydgoszczy. Nie pomagał również towarzysz nazywany przez Salingera grubym majstrem. Według wspomnień pisarza Polak zabawiał go strzelaniem ze śrutówki do wróbli, żarówek i… współpracowników.
Buntownik do końca życia
Jerome Salinger był ciekawą postacią. Buszujący w Zbożu to jego jedyna powieść. Oprócz niej autor wydał sporo opowiadań, ale w 1965 roku całkowicie zaprzestał publikowania nowych utworów. Miał wtedy 44 lata, a taki wiek jest dla wielu pisarzy okresem najlepszej twórczości. Z sobie tylko znanych względów Salinger postanowił zrezygnować. W 1980 roku udzielił ostatniego wywiadu i przez następne 30 lat żył sobie spokojnie jako emeryt. Dożył słusznego wieku 91 lat. Odszedł w 2010 roku z przyczyn naturalnych.